<<Zaczęliśmy od przegrania oryginalnej partytury Góreckiego, a potem zabawiliśmy się w pewną konceptualną grę. Wyobraziliśmy sobie, że lądujemy na obcej planecie i próbujemy odtworzyć „Lerchenmusik” bez dostępu do nut i nagrań. Odpowiedzieć sobie, co w tym utworze było dla nas tak naprawdę istotne. Trzeciego dnia nie myśleliśmy już w ogóle o oryginalnej partyturze, lecz staraliśmy się odtworzyć to, co graliśmy na próbach dobę wcześniej. Zrobił się więc z tego rodzaj głuchego telefonu.
Od początku wyczuwałem w utworach Góreckiego ogromny improwizacyjny potencjał, choć jednocześnie są to doskonałe, zamknięte całości i nie ma w tym żadnej sprzeczności. Współczesne społeczeństwa przykładają wielką wagę do definiowana ról i stawiania jasnych granic. Jednakże na przestrzeni dziejów muzycy z całego świata opierali swoją twórczość na dokonaniach poprzedników, czyniąc to w sposób bezpośredni albo zawoalowany, za wiedzą i zgodą tych poprzedników lub bez niej. Zresztą nawet typowa klasyczna interpretacja partytury to manifestacja, a przynajmniej pozostałość tej praktyki. Spójrzmy na tropy Perotina, opracowania Liszta, „Pulcinellę” Strawińskiego czy „Sinfonię” Beria.>>