Album jest zdecydowanym powrotem do elektroniki. Początkowo założeniem był odwrót od świata cyfrowego i podróż w stronę analogowego brzmienia. Jednak miłość do samplingu w pewnym momencie wzięła górę i, jak to w życiu bywa, końcowy kształt to efekt demokracji wewnętrznej - fascynacji żywym operowaniem instrumentami analogowymi, studyjnej edycji, akceptacji pomyłek, frustracji, radości, nieuchronności śmierci. Materiał solowy to jednak rzecz nienowa dla Bartosza, gdyż pierwsze kroki (oprócz kilku słynnych zespołów) stawiał, prezentując swoją wersję muzyki samplowanej i elektronicznej. W porównaniu do poprzedniego flagowego zespołu Webera, czyli Baaba, w nowych nagraniach uderza większa stateczność muzyki, dbałość, o to, by słuchacz wiedział, gdzie jest raz i skupiał się na spokojniejszym odbiorze, a nie uprawiał bieg na orientację. Materiał na płytę powstawał w ciągu ostatnich dwóch lat. Jest pokłosiem fascynacji dłuższą, często improwizowaną formą, również konsekwencją kilku zamówień. Na żywo Bartosz wykonuje swoją muzykę z towarzyszeniem Wiktora Podgórskiego, artysty wizualnego, z którym tworzy homogeniczny twór oparty na synchronizacji dźwięku i obrazu (coś na kształt radomskiego pomnika serka homogenizowanego – apoteoza organiczności, wegańska konsystencja ma tu jednak kolor zdecydowanie ciemniejszy). Album wydała szacowna oficyna Lado ABC wraz z kolektywem Splot.